czwartek, 19 czerwca 2014

Moja książka.

Hejka, w tym poście postanowiłam zamieścić kawałek, właściwie wstęp mojej książki, którą pisze sama. Jest to horror. W późniejszych działach dowiecie się dlaczego. 
Jeśli Wam się spodoba dajcie interesujące. Jeśli nie podoba dajcie fajne. Jak będzie więcej interesujące dam pierwszy rozdział. NIE ZAPOMNIJCIE ZAZNACZYĆ REAKCJI !



                                                                                                           Printer  Schi 21.03.1929r.

                                                           Droga Betty
            Nie sądziłem, że to wyznam, ale kocham Cię. Jeśli czytasz ten list, to oznacza, że mnie już dawno nie ma. Bardzo chciałbym przy tobie być. Marzę o tym, a właściwie marzyłem każdego dnia i każdej nocy. Chciałem tylko raz, ostatni raz zobaczyć, Twe piękne, zielone oczy. Dotknąć Twojej gładkiej dłoni i spojrzeć na twoją cudną twarz. Nie jestem romantykiem, nie mam w zwyczaju pisania takich ckliwych słów, także proszę doceń to.
            Pewnie wiesz, miałem ogromną fortunę. Dlaczego miała by się zmarnować ? Wiem doskonale, że Ty mnie nie kochałaś, ale mówiłaś to, żeby sprawić mi przyjemność
i opiekowałaś się mną. Dlatego chcę Ci wynagrodzić, te wszystkie lata męki, spędzone ze mną. Zdrada, była największą głupotą mego życia. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz.  Tak jak wspomniałem, pragnę Ci to wynagrodzić. Fortuna, jest w naszym miejscu, tam gdzie Cię poznałem. W szpitalu psychiatrycznym. Naszej sali.

Twój John.

Odczytałam ten list, z wielkim zdziwieniem. Najbardziej zdziwiło mnie to, że babcia była szpitalu psychiatrycznym. Nigdy o tym nie wspomniała. O co chodzi ? Zastanawiałam się, długi czas, póki nie odkryłam całej tajemnicy szpitala w Printer Schi (czytaj Printer Szaj).
I jeszcze do tego rok pisania listu… Albo babcia coś ukrywa, albo list nie był adresowany do niej. Fortuna. List nigdy nie został wysłany, a to oznacza, że nikt nie ma pojęcia o pieniądzach. Czyli mam szansę, w uczciwy sposób zdobyć pieniądze, tylko jest problem. Print Schi jest na drugim końcu kraju. Rodzice nigdy mnie tam nie puszczą. Trzeba było coś wymyślić. To nie będzie łatwe, można było tak po  prostu działać, ale to by było bardzo nie rozsądne. Trzeba mieć plan. Wiedzieć wszystko, obmyślić gdzie schowamy pieniądze, kupować pomału, tak aby to nie było podejrzane. A może lepiej, żeby rodzice wiedzieli ? Podzielili się z babcią. A z drugiej strony, babcia jest bogata, ja też nie mam na co narzekać, ale cudownie było by, móc samemu decydować, samemu wybierać sobie wszystko. Pieniądze oznaczały wolność ale jednocześnie ogromną presję. Czy ktoś ich nie znajdzie, co sobie pomyślą, rodzice i wszyscy będą mnie mieli za złodziejkę. Ale to nie będzie kradzież, babcia ma ogromną fortunę. My też jesteśmy bogaci, ale rodzice nigdy nie pozwalali mi samej decydować co chcę kupić. Zawsze było po co ? Nie musisz wcale pieniędzmi szpanować.
Zdecydowałam, że tam pojadę, choćby autobusem, ale na pewno nie dziś. Jest wprawdzie 20 stopni, ale pada potwornie. Postanowiłam poszukać jeszcze jakiś informacji, może znajdę jakieś zapiski, notatki, cokolwiek, nawet nie wiem gdzie ten szpital. Szukałam w kartonie, już chciałam się poddać, kiedy ujrzałam książkę oprawioną w czerwoną skórę. Otworzyłam ją, wysypały się tony kurzy, wprost na moją twarz. To nie była książka tylko pamiętnik mojej babci. Przejrzałam pierwsze kartki, trafiłam na coś ciekawego.

                                                                                                                                                                                                                                                                                               






                                                                                                                                
                                                                      06.03.1920r.
Drogi pamiętniku
            Dziś stało się coś cudownego, razem z John’em trafiliśmy do szpitalu dla umysłowo chorych. To cudne, popadałam już w ciężką depresję, mam wiele ran i blizn. Moja matka, mnie okaleczyła, nie mam jednego palca. Nareszcie tu trafiłam, będzie pięknie, ona już nigdy nie zrobi mi krzywdy i będę żyła tak cudnie jak tylko będę chciała. Nie będę tu siedzieć, jest godzina 3 w nocy. Tu jest nudno i nie ma co robić. Nie zamierzam tu zanudzać, zrywamy się. Bo co można robić w takim szpitalu, dobre jest to, że tu mam spokój, cisze i Johna.

            Ten list, był z dnia w którym babcie zabrano do szpitala, po tym jak chciała odebrać sobie życie. Ja jestem związana z tym szpitalem, gdyby nie on, nie było by mnie.
Muszę tam pojechać. Byłam bardzo zdecydowana. Nie dla pieniędzy, muszę poznać historie tego szpitala. Postanowiłam przewertować dalsze kartki pamiętnika. Co się działo w tym szpitalu ? Dlaczego babcia nie chce o tym mówić ?
                                                             
                                                                                                                                 23.03.1920r.

Drogi pamiętniku
            To co się tu dzieje nie mieści się w głowie. Za zerwanie się dostaliśmy karę po 20 biczy. Oni nas tu torturują. Połowa już nie żyje. Prowadzą tutaj badania nad jakimiś nieludzkimi formami życia. Bardzo się boję. Tu wszystko jest możliwe. Teraz siedzę w szyfie wentylacyjnym, a kto wie czy za minutę moja głowa nie będzie pływać w kanale z pozostałymi.
Musimy walczyć o każdą minutę, o każdą sekundę. Karzą nam jeść zupy i wywary z innych pacjentów. Ich głowy, ręce, narządy i inne części wrzucają do kotła i gotują. Szczęście, że jeszcze mi rąk nie obcięli. John jest tu ze mną. Powiedział, że wyjdziemy z każdej opresji, byle żeby razem. Bardzo go kocham, gdyby nie on dawno wskoczyłabym na stół i dała się posiekać.



            Ten wpis dał mi odpowiedź na te pytania. Bałam się czytać kolejnych wpisów. Dowiedziałam się też, że to nie była wcale prawda, babcia kochała Johna. To było straszne, nie myślałam, że coś kiedyś tak mnie przerazi, że aż mi ciarki przejdą po ciele, zwłaszcza czytanie. To było chore, ale dlaczego czegoś z tym nie zrobili ? nie można na to pozwalać. Mogli wysyłać listy do rodziny. Dlaczego tego nie robili ? A może „obsługa” zabierała im listy ? I kolejna zagadka do rozwiązania. Na razie trzeba się dowiedzieć, gdzie jest ten szpital. To będzie proste, od czego jest Internet.
            Wpisałam w wyszukiwarkę „szpital w Printer Schi” I znalazłam wielkie nic. Okazało się, że w PS (Printer Schi) nie było żadnego szpitala. Musieli być gdzieś indziej. Tylko jak się o tym dowiedzieć ? kiedy o tym myślałam, na głowę spadł mi list. Otworzyłam go.


Kochanie, nie mam czasy na pisanie dat. Napiszę tylko tyle, że ten szpital w High Noor jest chory.

            To była cała zawartość koperty, a na niej było napisane „Dla mojej kochanej Elizabeth”. Czyli dziadek zdradzał babcię. A ta koperta nie spadła bez powodu, takie zbiegi okoliczności nie chodzą parami. Los chcę, żebym tam pojechała, ja to wiem. Pozostało tylko kilka spraw do ustalenia. Gdzie dokładnie jest szpital ? HN ( High Noor) to wielkie miasto, szukanie go zajęło by wieki. Bez powody nic by się nie stało. A może w tym szpitalu, jest wskazówka, albo coś ważnego.
            Nie było czasu, chwyciłam za telefon, wbiłam numer.
- Halo, Seba przyjeżdżaj szybko. – powiedziałam, dzwoniąc do przyjaciela.
- Po co ? – spytał.
- To ważne, muszę ci coś pokazać. – mówiłam.
- Nie możesz jutro ? – pytał, zawsze był leniwy, ale nigdy mnie nie zawiódł. Wiedziałam, że
i tym razem nie zawiedzie.
- Proszę, przyjedź – mówiłam błagalnym głosem.
- Dobrze już jadę. – powiedział obojętnie.
-Dziękuje jesteś kochany – rzuciłam szczerze i rozłączyłam się.
Sama nie mogłam tego rozgryźć, mówią „Co dwie głowy to nie jedna” . A ta zagadka, banalna nie była. Teraz czekałam na Sebastiana, wiedziałam, że jest strasznym leniem i minie dobre dwadzieścia minut zanim wygramoli się z łóżka. Czy to normalne, że czternastolatek śpi w dzień ? – Nie sądzę. Podczas czekania przeglądałam jeszcze inne wpisy. Wszystkie były podobne, babcia mówiła o tym jak ich dręczyli, rysowała martwych i dręczycieli. Na kilku kartkach były krople krwi, z każdym dniem było ich coraz więcej.  Zaniepokoiło mnie to bardzo. Teraz wiem dlaczego babcia ma tyle ran na ciele i nie chce o nich mówić…
Na każdej kolejnej stronie było o jedną kroplę krwi więcej, później były też, słona plamy łez. Chciało mi się płakać gdy to czytałam, w najgorszych scenariuszach nie spodziewałam się takiego okrucieństwa.
            Zadzwonił dzwonek do drzwi. Myślałam, że to Seba, myliłam się. To babcia wróciła. Miałam tylko nadzieję, że nie wejdzie na strych, w końcu tam wszystko było.
- Cześć babciu. – powiedziałam z uśmiechem i zdziwieniem.
- Witaj Camilo (czytaj Kamilo), wyglądasz na zdziwioną. – powiedziała.
- Wiesz spodziewałam się Sebastiana. – powiedziałam.
-To ten chłopiec, w którym się podkochujesz ? – spytała po babcinemu.
Sebastian stał za nami i łobuzersko uśmiechnął się.
- Dzień dobry, cześć Cami (czytaj Kami) – powiedział z uśmiechem.
- Dzień dobry. – odpowiedziała babcia.
- A ja stałam nieruchoma, czerwona jak burak.
- Ja tylko na chwilę, wpadłam, po zapasowe klucze od sklepu – powiedziała babcia. – nie będę wam przeszkadzać, jesteście młodzi i…- nie dokończyła.
- Babciu, proszę cię. – wykrztusiłam w końcu, przerywając jej.
Babcia wyszła a my zostaliśmy sami.
- Czy to ten chłopiec, w którym się podkochujesz ? – powiedział ironicznym tonem Seba.
- Weź mnie nie denerwuj – powiedziałam.
- Oj, sory, zapomniałem z kim rozmawiam. – roześmiał się.
- Przestań. – krzyknęłam w końcu.
- Przepraszam tylko żartowałem. – powiedział odgarniając mi włosy z twarzy.
- Wsadź sobie gdzieś takie żarty – powiedziałam, złapałam go za rękaw i zaprowadziłam na strych.
- A więc to jest ta ważna sprawa ? – spytał rozczarowany.
- Najpierw przeczytaj. – powiedziałam podając mu książkę.
Czytał chwilę, otwierając szeroko oczy. Potem spojrzał mi w oczy i spytał :
- I co chcesz tam jechać ? – zapytał, a oczy błyszczały mu jak gwiazdy.
- Tak. I ty pojedziesz ze mną. – powiedziałam, bardzo poważnie.
Chwilę milczał po czym powiedział :
- Dobrze, kiedy ?
- Dziękuję. – powiedziałam i zawiesiłam mu się na szyi, mógł odmówić, ale tego nie zrobił to się nazywa prawdziwy przyjaciel.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz